Nothing worth having comes easy.

Pierwszy tydzień na studiach mam już za sobą. Wrażenia? Nie jest tragicznie. Przyznaję, że spodziewałam się większego zmęczenia. Na razie jest niewiele zajęć rozrzuconych w różnych godzinach. Sporo okienek, ale za kilka tygodni ma się to zmienić i na uczelni częściej będę przebywać od świtu do nocy. Sama uczelniana atmosfera bardzo mi się podoba. Moja grupa seminaryjno-ćwiczeniowa wydaje się naprawdę w porządku. Na wykładowców również nie mogę narzekać. Niektórzy (nie wszystkich jeszcze poznałam) potrafią okazać się wyrozumiali i nie mają udziwnionych wymagań, zwłaszcza, że część przedmiotów nie odegra najważniejszej roli w naszym przyszłym zawodzie. Na obecną chwilę obawiam się jednego przedmiotu, gdyż po klasie humanistycznej moja wiedza z pewnego zakresu materiału jest zawężona. Trzeba będzie dłużej nad tym posiedzieć i dokładnie przestudiować podręcznik. Poza tym pani z dziekanatu jest ciepłą i pomocną osobą, która dba o to, abyśmy byli poinformowani o wszystkim. Mimo pozytywnych pierwszych wrażeń wiem, że te studia będą wyglądały nieco inaczej niż lata spędzone w szkole. Nie mogę polegać wyłącznie na swoim szczęściu, jak do tej pory to było, bo skończy się na tym, że wylecę. Planuję nie obijać się i dać się z siebie wszystko. Wytrwale dążyć do celu. Przede wszystkim nie stresować się! Niestety, na mnie silny stres działa bardzo demotywująco. Dlatego starałam się panować nad sobą na maturalnych egzaminach ustnych (kiedy to było?!) i nie myśleć pesymistycznie. Dobre nastawienie i niepoddanie się emocjom jest połową sukcesu, a resztę stanowi wkład włożony we własne przygotowanie, trafienie na przychylnych egzaminatorów / wykładowców / nauczycieli i oczywiście szczęście. Trzeba się tego trzymać i teraz.
Niniejszym wyłączam się od błogiego leniuchowania w weekend, który spędzam w domu. Zabieram się za naukę, bo przede mną kilka wejściówek.

Bonne nuit! (Dobranoc!)

32 komentarze:

  1. Zazdroszczę tak pozytywnych wrażeń z uczelni. U mnie wszyscy są udziwnieni - na czele z panią z dziekanatu.

    Każdy nowy student myśli na początku, że będzie się uczył w trakcie semestru - a po miesiącu już wie, że naukę zostawi sobie na ostatni tydzień przed sesją :D

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. a co właściwie studiujesz? dla mnie pierwszy tydzień studiowania był jeszcze bardzo nijaki. gubię się w mieście, w którym się wychowałam. wszystko wydaje mi się jeszcze bardzo oficjalne. ludzie nieco sztywni. ale wierzę, że będzie już tylko lepiej. też chcę dać z siebie wszystko. trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studiuję położnictwo. Ja też się trochę gubię w mieście, w którym byłam wielokrotnie.

      Usuń
  3. No to cieszę się, że masz już pierwsze koty za płoty i to w dobrym stylu. Mnie to czeka dokładnie za rok i już się stresuję. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja się pierwszego dnia zgubiłam w Krakowie, ale stwierdziłam, że jeszcze mi wolno, bo JESZCZE jestem początkującą studentką nieznającą miasta. ale jest coraz lepiej. położnictwo, ambitnie :>

    OdpowiedzUsuń
  5. te okienka potrafią człowieka doprowadzić do szału!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobno pierwsze tygodnie będą najtrudniejsze a potem z górki. Ja w tym semestrze też mam mało zajęć, wszystkie porozrzucane, 2 godzinne okienka, w przyszłym tyg pon i czw wolne. Ale nie narzekam, bo mogło być gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  7. oj, na mnie stres działa także demotywująco. więc dużo chęci i wytrwałości życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze to czuć się dobrze w szkole. Zazdroszczę studenckiego życia, jak jasna cholera.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też zacząłem w tym roku studia, ale jeśli chodzi o mnie, mam mieszane uczucia.
    Tak, dobre nastawienie bardzo pomaga. Pesymistyczne postrzeganie swojej przyszłości działa destrukcyjnie i sprawia, że nie widzisz sensu w tym, co robisz. Dlatego warto zauważać wszystkie dobry strony (czegokolwiek).

    OdpowiedzUsuń
  10. Najważniejsza jest systematyczność. Osobiście tego słowa nie lubię i mam tendencję do odkładania rzeczy na ostatnią chwilę, ale na studiach przy takiej ilości materiału to po prostu głupota. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja chyba póki co nie mam żadnych okienek - yeah :)
    A co do silnego stresu to też niestety działa na mnie demotywująco; od razu mam złe nastawienie i odechciewa mi się czegokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja się cieszę, że mam zajęcia ciągiem i żadnych okienek. Są to najczęściej bloki od 3 - 5 godzin, a często kończymy troszkę wcześniej to jest i czas coś zjeść. Ale mam współlokatorkę na mieszkaniu, która biega na 3 godziny, wraca na godzinę, znowu idzie na 2 godziny, wraca na 2 godziny i znowu leci z powrotem na 2 godziny. I mniej więcej tak w kółko. Dobrze, że jej uczelnia jest po drugiej stronie ulicy. Bo ludzie z dalsza niestety siedzą całe dnie na uczelni.
    Babeczka z dziekanatu, która jest pomocna studentom? Gdzie Ty taką znalazłaś? Magia :D
    Trymm za Ciebie kciuki, daj z siebie wszystko i oby te studia w większej mierze były dla Ciebie przyjemnością jak przykrym obowiązkiem!
    Porządek na biurku był dnia pierwszego jak wypakowałam wszystko i ładnie ułożyłam w stosiki. Dziś już jest pozytywny artystyczny nieład :D

    OdpowiedzUsuń
  13. u nas na Polibudzie cisną nas z każdego przedmiotu, niezależnie od tego, czy nam się to przyda czy nie. mam nadzieję, że jakoś damy sobie radę :D

    OdpowiedzUsuń
  14. achh stęskniłam się już za moją uczelnianą atmosferą :D chociaż w tym semestrze pozbawili mnie prawie wszystkich okienek to wiem, że i tak znajdzie czas na obiad czy na kawę na II piętrze ... :D powodzenia życzę z tymi postanowieniami! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Odpowiedzi
    1. W mieście, które teraz jest moim drugim domem, ale niespecjalnie za nim przepadam. Ogólnie wolałabym nazwy nie podawać ;)

      Usuń
  16. To super, że Ci się podoba. Mnie generalnie też, chociaż co chwilę się zastanawiam co ja właściwie tam robię i czy na pewno jest to miejsce dla mnie, Też muszę być systematyczna (mimo moich problemów z regularnością), bo języka nie da się nauczyć tydzień przed sesją. :)

    Ostatnio dochodzę do wniosku, że nie warto. Problem w tym, że ta sytuacja ma nie tylko negatywy, są i dobre rzeczy, z których ciężko mi zrezygnować. No i jest jeszcze taka możliwość, że będzie dobrze, chociaż to jest mało prawdopodobne.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję bardzo, nie zdawałam sobie sprawy :) Tak, jedną z moich wad jest to, iż piszę bardzo prosto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie strasznie mi miło. Ale wiesz, chciałabym pisać tak... niebanalnie i mądrze :D Ale jeszcze daleko mi do tego.

      Usuń
    2. Skrob, skrob, bo w końcu człowiek całe życie się uczy, prawda? :)

      Usuń
    3. Rzeczywiście coś w tym jest. Ja jak się uczę do sprawdzianu, to dwa dni później wszystkiego zapominam.

      Usuń
  18. Ja się cieszę, że poszłam na studia. I nie myślę o tym co będzie... żyję i ciesze sie z tego co jest:) i wiem, ze nie bedzie kolorowo ... chocby nawet dlatego ze w kolejce do dziekanatu trzeba czekac godzinami :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety, u mnie raczej każdy prowadzący uważa swój przedmiot za najważniejszy, szkoda. Coś o ustnych egzaminach wiem, bo mam większość w takiej formie - jest stres, mega, mega. Dobrze jeśli po minie egzaminatora można zorientować się, czy zgadza się z naszym zdaniem, gorzej kiedy ma kamienną twarz.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tyle legend krąży o przerażających babach z dziekanatu, że ta, na którą trafiłaś, musi być chyba aniołem :D

    OdpowiedzUsuń
  21. a cóż za kierunek w ogóle studiujesz? :P

    OdpowiedzUsuń
  22. i nawet nie wiem co mogę z tym fantem zrobić... tak chciałabym byśmy znów mogli się razem pośmiać i po prostu pogadać... tak bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobrze, że Twoje początki są udane :)

    OdpowiedzUsuń
  24. okres studiów, to chyba najlepszy czas w życiu. mnóstwo perspektyw, zmiana środowiska i świat w zasięgu dłoni..
    miła pani z dziekanatu?! unbelievable!
    ;)

    OdpowiedzUsuń